Czy wiesz, po co jeździsz na narty?

Cały rok czekasz na to, by pojechać na narty. Szukasz hotelu, kupujesz sprzęt, z uporem maniaka sprawdzasz prognozę pogody. Będzie śnieg? A gdy docierasz na stok, wolisz iść na talerz zupy niż się męczyć w tłumie idiotów jeżdżących na krechę.

Taki scenariusz powtarza się co roku. Przygotowania do jazdy na nartach i oczekiwanie na sprzyjającą pogodę tak nas wyczerpują, że na stok docieramy zmęczeni i wkurzeni. I zamiast dobrze się bawić, podziwiać piękne widoki, tryskamy wściekłością na tych, co jeżdżą z nami. Wszystko nam przeszkadza. Za dużo słońca, zbyt porywisty wiatr, brudny pokój, słabe jedzenie, kiepskie narty, brak miejsca na parkingu, źle przygotowane trasy, koszmarny tłum.

I niestety trudno się nam dziwić. Pracujemy ciężko, wydajemy dużo, a tu takie warunki. Ale może sami jesteśmy sobie winni. Wybieramy miejsca modne i drogie. Dzięki temu lepiej się czujemy. Poza tym przecież nie po to kupiliśmy kurtkę za tysiaka, by teraz nikt jej nie oglądał. Niby narzekamy na ten tłum, ale jednocześnie jest nam potrzebny, żeby się pokazać. Poza tym ktoś musi oglądać, jak wspaniale jeździmy. Ale umiejętności brakuje nam też w poruszaniu się po stoku,  nie tylko po Sejmie. Jazda na krechę to ulubiony sport Polaków do 30 roku życia.

W zeszłym roku pojechaliśmy na narty do Czech. Dużo słyszeliśmy o urokach Szpindlerowego Młyna. I owszem, miejscowość piękna, mnóstwo tras, ale jeszcze więcej ludzi. Czasem to była walka o życie, by nie zostać skoszonym lub nie skosić kogoś innego. A jak się już udało zjechać całą trasę z góry na dół, to stawaliśmy w długiej kolejce do gondoli. Kiedy kończyliśmy jeździć, każdego dnia wznosiliśmy toast, że udało się przetrwać kolejny dzień bez złamania. I tak męczyliśmy się przez tydzień. Tak ma wyglądać wypoczynek na nartach? Co kto lubi.

Wracając z ferii, postanowiliśmy, że sprawdzimy jeszcze jeden stok. Mijaliśmy go codziennie, jadąc do Szpindlerowego Młyna. Z daleka wyglądał niepozornie. Starszy typ gondoli, jakoś mało ludzi, mały parking, na uboczu… Słowem dla wielu nic zachęcającego. I w tym tkwiła jego siła. Ostatni dzień był najlepszym dniem na nartach pośród najbardziej kulturalnych narciarzy, jakich przez ostatni tydzień widzieliśmy. Wiecie dlaczego? Na tym stoku jeździli miejscowi.

Podobne wpisy

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *