Recenzja książki: Brakujące ogniwo – Marta Wiktorka Kaszubowska

„Brakujące ogniwo” to książka dorosłej autorki, o dorosłych, chyba dla dorosłych a jednak napisana, jakby autorką, bohaterką i docelowym odbiorcą byli … uczniowie gimnazjum. Trudny język i mało ciekawa główna bohaterka czyni tę powieść dodatkowo trudną do strawienia.
Lalka, w pełnej wersji Eulalia ma 27lat, własne mieszkanie i zamkniętą grupę znajomych. Tygodnie spędza jako aktywny trybik w korporacji, weekendy poświęca poszukiwaniom brata Konrada, który dwa lata wcześniej zaginął bez śladu. Zniknięcie Konrada położyło się cieniem nie tylko na jej codzienności, podzieliło też rodziców kobiety. W jego odnalezieniu Lalka upatruje leku na wszystkie problemy, także te w pogmatwanym życiu osobistym.
Jak przeczytałam w opisie „Brakujące ogniwo” to już druga książka Marty Wiktorii Kaszubowskiej, autorki doktoratu odnoszącego się do filozofii indyjskiej. I chociaż nie miałam do czynienia z pierwszą publikacją Kaszubowskiej, ilość filozofii indyjskiej w tej drugiej jest równoznaczna z tym co można znaleźć na pierwszej stronie wyszukiwarki Google i kompletnie nie ma znaczenia. Gdzieś w tle żyje nią matka głównej bohaterki, co nie wnosi żadnej treści do fabuły samej książki. A ta fabuła? To średniej jakości historia o poszukiwaniu zaginionej osoby. Śledztwo głównej bohaterki jest mocno naciągane, większość odbywa się za sprawą mediów społecznościowych i naciąganych przypadków. Jeśli prawdziwa policja byłaby choć w połowie tak nieporadna jak ta w książce, niech lepiej Moc ma nas w swojej opiece. To co nie udaje się naszym Stróżom Prawa, głównej bohaterce nagle przychodzi z wielką łatwością a trywialne zakończenie fabuły nie pozwala na jakiekolwiek emocje poza rozbawieniem.
Nie sposób polubić głównej bohaterki, ani jej znajomych. Lalka wydaje się być pozbawiona emocji i pełna sprzeczności. „Była frywolna, pewna siebie i odważna, ale partnerów dobierała zawsze bardzo ostrożnie. Nie przyznałaby się do tego przed wyzwolonymi dziewczynami z korporacji, ale seks bez miłości dla niej nie istniał” czytamy o Lalce, tylko po to aby chwilę później dojść do sceny, gdzie zaprasza na szybką noc kolegę z pracy, a po wszystkim wyprasza go z domu. Kaszubowska sama nie może zdecydować się, czy jej Lalka ma być wrażliwą dziewczyną z rodzinną traumą, czy może jednak archetypem współczesnej kobiety wyzwolonej, z problemem z opanowaniem alkoholu. „Może było to mało wyrafinowane, ale postanowiła, że zostanie dziś przy drinkach z wódką (…) zmieniła zdanie, gdy Natalia zorganizowała zawody w piciu tequili na czas (…) Uwielbiała jednak kojący, cudowny szum w głowie, gdy wlewała w siebie kolejne drinki” pisze Kaszubowska o Lalce, spożyciem trochę infantylnie tłumacząc jej poczynania.
Skoro jednak o infantylnych rzeczach mowa „Brakujące ogniwo” zapewnia ich więcej. Nic w tej książce nie denerwuje bardziej niż stylistyka językowa. Kiedy już zacznie się interesujący dialog, jest szybko przemieniony w mowę zależną i streszczony w jednym akapicie. Ale to jeszcze nie jest najgorsze. Najwyraźniej to, że Lalka pracuje w międzynarodowej korporacji uprawnia Kaszubowską do pisania dialogów (prowadzonych zresztą na poziomie gimnazjalistów) na pół po polsku a na pół po angielsku, tak jakby jej czytelnicy sami nie mogli się domyśleć, że rozmowy mogą być prowadzone w innym języku niż polski.
„- Naprawdę? – oczy Lalki zaiskrzyły – Mam nadzieję, że będzie z niego niezła dupeczka!
– Ale ty jesteś! – zachichotała koleżanka.
– Give me fresh meat baby! – zażartowała Lalka, rozbawiając przy tym coraz większa liczbę słuchaczy.
– Give it to me, baby! – zaczęła któraś z dziewczyn.
– Aha, Aha – odpowiedziało parę kolejnych.”
Jest gorzej, bo Kaszubowska tworzy nie tylko dwujęzyczne dialogi, ale też same zdania. „She’ll go crazy, kiedy z nią zerwę (…) Wyjedziesz i you’ll never see Natalia again” – to tylko jeden z niewielu przykładów licznych lingwistycznych zlepek, które robią z czytelnika idiotę i sprawiają, że książka po prostu zaczyna jeszcze bardziej irytować. Uparcie nazywa też teamleaderem obiekt zainteresowania Lalki. Jak długo można czytać: teamleader powiedział, teamleader wstał, teamleader to i tamto?
Na szczęście książka jest stosunkowo krótka, łatwo więc opanować to zirytowanie. Można też dosyć szybko o niej zapomnieć, bo to jedna z tych powieści, które po prostu wpadają jednym literackim uchem i szybko wypadają drugim. Na szczęście.
Tytuł: Brakujące ogniwo
Autor: Marta Wiktorka Kaszubowska
Wydawnictwo: Nova Res
Liczba stron: 323