Recenzja książki: Rhys Bowen – Pieniądze to nie wszystko

„Pieniądze to nie wszystko” to przyjemny kryminał retro z przedsiębiorczą Irlandką Molly Murphy w roli głównej. Mimo wszystko nie dla każdego – więcej tu perypetii towarzysko-uczuciowych niż detektywistycznych.
Molly trafia do rezydencji pewnego irlandzkiego senatora. Ma wspomóc policję w zdemaskowaniu dwóch sióstr, które urządzają seanse spirytystyczne. Ale dziewczyna-detektyw ma ciekawszą zagadkę – kilka lat wcześniej porwano synka senatora i nigdy nie udało się go odnaleźć. Co stało się z chłopcem? Kto naprawdę stał za porwaniem?
Molly prowadzi swoje dochodzenie udając kuzynkę senatora, zaprzyjaźniając się z jednymi domownikami, narażając się innym i odpierając erotyczne ataki kolejnych. Wypytuje, ocenia, komentuje, podejrzewa i jak zawsze pakuje się w kłopoty. Sensacji związanych z dochodzeniem autorce najwyraźniej za mało – na scenie pojawia ukochany Molly, który nadal jakoś nie może zerwać ze swoją narzeczoną, a w dodatku naszą Irlandkę dopada przeszłość, a konkretnie sprawa, z powodu której musiała uciekać ze swojej ojczyzny…
„Pieniądze to nie wszystko” czyta się porządnie i z przyjemnością. Wszystko jest tu wymieszane w słusznych proporcjach. Mamy tu wątek romansowy, ze dwa albo i trzy kryminalne i mnóstwo obyczajowych, wszystko na tle realiów epoki – czyli Ameryki na przełomie wieków. Nowy Jork rzeczywiście nękała epidemia tyfusu, siostry Sorensen podobne są do żyjących mniej więcej w tym czasie sióstr Fox, a historia porwania dziecka z zamożnej amerykańskiej rodziny mogła mieć pierwowzór w sławnym porwaniu dziecka Charlesa Lindbergha.
Jeśli ktoś uzna impulsywną i przedsiębiorczą Molly za swoją ulubioną bohaterkę – to z lektury będzie czerpał jedynie przyjemność. Jeśli sympatia będzie walczyć z irytacją, tak samo będzie odbierać tę książkę. Cykl o Molly Murphy to miła propozycja dla tych, którzy lubią kryminały, a nie chcą czytać skandynawskim depresyjnych powieści, ani nurzać się w nowoczesnych opisach zwłok, dręczonych na tysiąc perwersyjnych sposobów zarówno przez mordercę, jak i ekipę śledczą.
Krótko mówiąc satysfakcja jest, choć panna Murphy to jednak nie jest panna Marple, a Rhys Bowen to nie Christie… „Pieniądze to nie wszystko” ale dobry kryminał wystarczy.